Fanfiction
Tytuł: Bez ostrzeżenia
Część: XV
Fandom: Shadowhunters
Gatunek: komedia
- Zanim jednak pozwolimy żeby jakiś
naćpany demon wywołał jeszcze większy niż dotychczas chaos w
mieście, musimy zebrać jak najwięcej informacji o tym, jakie
zamieszanie już wywołał w poszczególnych miejscach pentagramu. -
Magnus postukał palcami w mapę w miejscach, które nie kryły już
przed nimi żadnych tajemnic. - Wiemy, co spotkało wilkołaki z
watahy Luke'a, jak skończyły wampiry w Du Mort, mamy siebie i
okrojone informacje na temat niektórych czarowników. Teraz z całą
pewnością mogę stwierdzić, że to za mało. Jeśli chcemy pokonać
demona, musimy poznać jego truciznę.
- Truciznę? - Clary spojrzała na
mężczyznę bez zrozumienia.
- Jego uzależnienie. To czym się
truje. - wyjaśnił jej krótko Jace.
Dziewczyna spojrzała na Isabelle i
Aleca, ale rodzeństwo wyraźnie nie chciało rozmawiać o tym, skąd
blondyn czerpał swoją wiedzę na ten temat.
- Hej, czytam książki, dobra?! -
poirytowany chłopak zabiłby wzrokiem, gdyby tylko potrafił. - Nie
jestem alkoholikiem, jak taki jeden! - wskazał na Magnusa, który
zamachnął się ręką, planując zdzielić go w głowę, ale Jace
zrobił unik i wyszczerzył się zadowolony z siebie. - Nie
zaprzeczysz?
- Nie będę kłócił się z idiotą!
- prychnął rozsądnie czarownik, co ucieszyło chłopaka.
- Ponieważ mam rację!
- Czy my naprawdę nie mamy niczego
ważniejszego na głowie w tej chwili, niż debatować nad tym kto
jest, a kto nie jest alkoholikiem? - Catarina przewróciła oczyma,
jakby miała do czynienia z wyjątkowo uciążliwymi dziećmi, co
poniekąd nie mijało się z prawdą.
- Rozprawię się z tobą później. -
Magnus rzucił groźnie do Jace'a i prychnął niczym obrażony
kociak odwracając się do chłopaka tyłem.
- Dlaczego on to robi w moim ciele... -
Alec westchnął ciężko, chowając twarz w dłoniach. Siostra
poklepała go po ramieniu pokrzepiająco.
- Są gorsze rzeczy, które mógłby ci
robić, braciszku.
- To mnie nie pociesza, Izzy. - chłopak
spojrzał na nią poważnie. - To Magnus, a więc moje ciało siedzi
na bombie, która może w każdej chwili wybuchnąć.
- A to cię pocieszyło? - dziewczyna
uśmiechnęła się lekko pod nosem.
- Prawdę mówiąc to ani trochę. -
przyznał Alec i głośno wypuścił powietrze z płuc. Naprawdę
wszyscy mieli większe zmartwienia niż te, które właśnie sobie na
siłę wyszukiwali. Czyżby nerwy dawały im o sobie znać?
- Wynosimy się stąd. - zakomenderował
Magnus. - Catarino, zabierz ze sobą klucze, musimy zamknąć Śpiącą
Królewnę, żeby nikt jej nie odkrył. Nie chcemy żeby sprawa
została przypadkiem rozdmuchana w Podziemiu. Przy okazji, rzuć
kilka zaklęć ochronnych. Przezorny zawsze ubezpieczony, a skoro ja
nie dysponuję swoją mocą, wolę unikać ewentualnej konfrontacji.
Przynajmniej chwilowo.
- Magnusie, nie panikuj. Wiem, co
robić. - kobieta uśmiechnęła się do niego uspokajająco. - Zanim
jednak zabierzemy się do pracy, powinniśmy chyba podzielić teren,
który musimy przeszukać i sprawdzić.
- Słusznie. - czarownik skinął
głową. - W każdej innej sytuacji zastosowałbym metodę dzielenia
pizzy, ale jesteśmy w różnych ciałach, a to wiele utrudnia.
Będziemy działać dwójkami na większym terenie. Jedna trzecia
pentagramu na parę. Catarina i Isabelle przejmą część
południowo-wschodnią aż do południowego zachodu w tym miejscu.
Jeśli moja magia wymknie się spod kontroli, chcę żeby pod ręką
był czarownik, który zdoła wszystko ogarnąć. Północ z
odgałęzieniem na zachód należeć będzie do Clary i Jace'a. Tam
mieści się instytut, więc wolę żeby to wasza dwójka kręciła
się w tamtym rejonie. Ja i Alec zajmiemy się tym wachlarzem na
zachodzie. - przesunął palcem po kolejnym skrawku na mapie. To
spory teren biorąc pod uwagę, że szukamy wszelkich odstępów od
normy, dziwactw i ogólnie tego, co nie pasuje do całej reszty.
Bądźcie ostrożni. Wszyscy mają mieć przy sobie włączone
komórki na wypadek gdyby ktoś potrzebował pomocy. Co dwie godziny,
meldujemy się telefonicznie zgodnie z ruchem wskazówek zegara
począwszy od Jace'a i Clary. To nie jest zabawa, więc chcę mieć
pewność, że wszystko gra. Zaczekajcie. - rzucił nagle i zniknął
za barem, który mieścił się w rogi pokoju. Wrócił z nożem,
niewątpliwie ostrym, sądząc po tym, jak bez większych trudności
pociął mapę na trzy części, wręczając właściwą każdej z
par. - W ten sposób będzie nam łatwiej. Każdy ma dokładnie
wyznaczony obszar i wie, gdzie najlepiej szukać, w zależności od
splotów pentagramu. Nie liczę na to, że uwiniemy się ze wszystkim
dzisiaj. Jest już późno, więc sprawdźmy istoty, które wychodzą
po zmroku. Jutro zajmiemy się tymi dziennymi i całą resztą tej
bajki. No więc... Rozejść się! - zakończył wesołym, chociaż
wymuszonym tonem i ruchem dłoni dał znać towarzyszom, że powinni
zacząć się podnosić.
Catarina wyszła z salonu, wracając po
chwili z kluczami w dłoni. Zadzwoniła nimi cicho, jakby chciała w
ten sposób dać wszystkim do zrozumienia, że czas uciekać.
Upewnili się więc pospiesznie, że nie zostawili za sobą niczego
podejrzanego i po prostu opuścili willę Sigfrida, wracając do
Nowego Jorku tą samą drogą, którą go opuścili.
1/3 pentagramu,
Clary i Jace
Blondyn i jego dziewczyna w ciele Isabelle spojrzeli na siebie trochę
wyczekująco, jakby oceniali, które z nich w naturalny sposób
przejmie dowodzenie, a które się podporządkuje. Nic dziwnego, w
końcu Jace był urodzonym przywódcą, podczas gdy Clary należała
do osób, które nie potrafiły słuchać poleceń i chodziły
własnymi ścieżkami. Współpraca tej dwójki zawsze miała w sobie
coś ze starcia, przepychanki, niewinnej, dziecięcej wojny.
- Od czego zaczynamy? - Clary przerwała ciszę pytaniem, czym
nieświadomie przekazała pałeczkę dowodzenia zadowolonemu z
takiego obrotu spraw Jace'owi.
- Wpadniemy do Instytutu. Dowiemy się czy wszystko gra, powiemy
komuś, że jesteśmy wszyscy na misji, na wypadek gdyby nas szukano,
i zaczniemy sprawdzać nasz obszar od zewnątrz do środka.
- Brzmi jak plan. - przyznała skinąwszy głową dziewczyna.
- Naturalnie, w końcu mój.
- Brzmi jak puste przechwałki. - skomentowała poważnie, nic sobie
nie robiąc z urażonego prychnięcia chłopaka.
Skierowali kroki do sporego, opuszczonego kościoła, a przynajmniej
takim widzieli go Przyziemni. Bez problemu dostali się do środka,
oświetlonego jasno i pełnego ludzi, którzy nawet nie zwrócili na
nich uwagi.
- Raj! - Jace zawołał przechodzącego w pobliżu mężczyznę,
który nie wydawał się zachwycony jego widokiem. Zresztą Raj nigdy
nie był niczym zachwycony. Należał do osób, które najwyraźniej
urodziły się z twarzą wykrzywioną w grymasie niezadowolenia.
Szkoda, ponieważ mężczyzna należał do grupy raczej atrakcyjnych,
a jego ciemniejsza karnacja robiła swoje, dodając mu egzotycznej
urody, której tak ciężko się oprzeć. - Powiedz mi czy w
Instytucie wszystko gra. Ja, Clary i Lightwoodowie jesteśmy na misji
i nie było nas tutaj od wczoraj, a słyszeliśmy pogłoski, że
dzieje się coś niepokojącego.
Mężczyzna zmarszczył brwi, a jego mina wydawała się jeszcze
bardziej ponura niż zazwyczaj.
- Nic mi nie wiadomo o jakichkolwiek problemach w Instytucie. Skąd
macie takie informacje?
- Nieistotne! - Jace machnął lekceważąco ręką. - Najwyraźniej
ktoś musi rozgłaszać jakieś kłamstwa na nasz temat żeby demony
poczuły się pewniej i wylazły z ukrycia. Pewnie trafi się też
kilku Podziemnych, którzy mogą nam zaleźć za skórę jeśli
uznają, że mamy wewnętrzne problemy. Zajmiemy się tym z Clary...
No i z Isabelle, oczywiście! - wskazał na stojącą obok siebie
dziewczynę. - Ale jesteś pewny, że wszystko tutaj gra?
Raj patrzył na blondyna jakby ten był jakimś wyjątkowo dziwacznym
okazem przybyłego na ziemię kosmity.
- OK, OK! Nie było pytania! - chłopak uniósł ramiona w geście
poddania i zwrócił się szybko do swojej towarzyszki - Chodź,
wezmę kilka rzeczy od siebie z pokoju. Na razie, Raj!
Mężczyzna odburknął coś mało uprzejmie i wrócił do swoich
zajęć, jakiekolwiek nie były.
- Czasami zastanawiam się dlaczego trzymamy tutaj takie mruki jak
on. - Jace pozwolił sobie na zgryźliwy komentarz wbiegając po
kilku schodkach na wyższą kondygnację i zmierzając w stronę
swojej sypialni. Clary podążała posłusznie za nim, chociaż nie
miała pojęcia czego blondyn mógłby potrzebować w czasie ich
samozwańczej misji. - Wracamy po mojego misiaczka. Bez niego nie
mogę spać w nocy.
- Hę?
- Zastanawiałaś się właśnie, co chcę zabrać, prawda?
Żartowałem! - chłopak roześmiał się. - Ależ miałaś głupią
minę! Nie sądziłem, że Isabelle potrafi taką zrobić. Auć!
Clary kopnęła chłopaka mocno w tyłek, nie zwracając większej
uwagi na to, w co wbił się obcas jej buta.
- Nie mamy czasu na twoje zabawy, Jace. Zabieraj to, czego
potrzebujesz i już nas nie ma. - tym razem to ona przejęła
dowodzenie i najwyraźniej nie mogła go oddać zbyt łatwo, jeśli
chciała dojść do czegokolwiek. Blondyn był kompetentny kiedy
chciał i bezużyteczny, kiedy tylko miał na to ochotę. Nie było
na to reguły.
Jace otworzył przed dziewczyną drzwi swojego pokoju i wpuścił ją
do środka. Gdyby nie strach przed spotkaniem z matką Isabelle i
Aleca, pewnie zaczekałaby na blondyna przed drzwiami, jednak znając
Maryse Lightwood, wolała uniknąć spotkania z nią twarzą w twarz
będąc w ciele jej córki. Poza tym była już kiedyś w pokoju
Jace'a i nie było w tym nic złego!
Obrzuciła szybkim spojrzeniem wnętrze, które nie zmieniło się
wcale od jej ostatniej wizyty i zamarła patrząc na swojego
rozbierającego się właśnie chłopaka.
- Jace? - wydusiła.
- Muszę się przebrać, daj mi chwilę! - odpowiedział
niewzruszony.
Jasne, dla niego była tylko Isabelle, ale on dla niej był Jacem,
jej chłopakiem, obiektem westchnień, sennych fantazji i sercem
całej tej romantycznej otoczki, za którą szalały nastolatki.
Na Anioła, dlaczego musiała chodzić z taki głupkiem?! Chociaż
musiała przyznać, że i tak była w lepszej sytuacji niż Alec i
Magnus, nawet jeśli w tej chwili nie do końca potrafiła to
szczerze przyznać. W końcu właśnie wpatrywała się w szerokie,
umięśnione plecy blondyna, który starał się znaleźć
odpowiednią koszulkę wśród tak wielu innych, które z jakiegoś
powodu w tej chwili mu nie odpowiadały.
- Jace, jeśli się nie pospieszymy... - próbowała zmienić temat.
- Tak, tak, już! Daj mi chwilę.
Pikanie do drzwi przestraszyło ich oboje.
- Jace? - z zewnątrz dał się słyszeć głos Maryse Lightwood, co
sprawiło, że serce Clary podeszło jej do samego gardła.
Dziewczyna i blondyn spojrzeli na siebie wystraszeni, a chłopak
wskazał jej palcem drzwi szafy. W każdej innej sytuacji Clary
oponowałaby, ale w tej chwili naprawdę nie było czas na myślenie
o całym tym absurdzie, w który się pakowali.
- Daj mi chwilę, chcę się przebrać! - odpowiedział kobiecie
chłopak i zamknął dokładnie drzwi szafy za dziewczyną, która
niemal zwinęła się w kłębek na jej dnie.
Albo będzie siedzieć w szafie Jace'a, albo stanie twarzą w twarz
ze swoją, ale nie swoją matką. W takiej sytuacji naprawdę wolała
się ukrywać, nawet jeśli zewsząd otaczał ją przyjemny i znajomy
zapach jej ukochanego, który był dla niej niedostępny tak długo,
jak długo znajdowała się w ciele jego siostry.
Ironia losu.
Witam,
OdpowiedzUsuńno cudnie, ciekawe czy znajdą jeszcze jakieś anomalie...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hejka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, zastanawiam się czy znajdą jeszcze jakieś anomalie...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Hej,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, zastanawiam się tylko czy znajdą jeszcze jakiąś anomalie, czy już wszystkie niezwykłosci się pojawiły...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza