2017/01/20

Fanfiction: Bez ostrzeżenia (część XVII)


Fanfiction

Tytuł: Bez ostrzeżenia
Część: XVII
Fandom: Shadowhunters
Gatunek: komedia

To będzie katastrofa, to nie może się udać, to będzie poniżające i będą z tego same kłopoty!, Clary powtarzała to sobie w myślach, czekając przed drzwiami. Może nikogo nie ma? Może nikt jej nie otworzy i będzie mogła odhaczyć głupi pomysł Jace'a, jako zrealizowany, ale zmarnowany?
Dziewczyna usłyszała dochodzące z wnętrza domu szmery i już wiedziała, że jej niewypowiedziane prośby nie zostały wysłuchane. Nie minęła chwila, a stanął przed nią tłuściutki mężczyzna w białym podkoszulku bez ramion i bokserkach w serduszka. Do tej pory Clary sądziła, że takie rzeczy przydarzają się tylko ludziom w filmach. Teraz sama tego doświadczyła i miała nadzieję, że to pierwszy i ostatni raz w jej życiu.
Uśmiechnęła się najlepiej jak umiała i znowu zaczęła snuć swoją bezsensowną opowieść o zaginionym pudlu, którą stworzyła wcześniej. Była przekonana, że nic z tego nie będzie, kiedy nagle mężczyzna złapał ją za ramiona.
- To Obcy! - powiedział przejęty. Jego szare, wodniste oczy były wielkie, a cała twarz napięta. - Wiem, co mówię! To wina Obcych!
Świetnie! Trafiła na wariata! Teraz przynajmniej nie musiała się martwić, że to ją wezmą za wariatkę, ponieważ miała do czynienia z kimś jeszcze bardziej niezrównoważonym, niż ona. Po prostu fantastycznie.
- Chodź, wejdź, tutaj mogą nas usłyszeć. - mężczyzna rozejrzał się szybko podejrzliwie i otworzył przed nią drzwi. Clary wahała się przez chwilę. - Szybko, szybko. - ponaglił ją. Dziewczyna miała nadzieję, że blondyn nie zostawił jej samej i wszedł do środka, ponieważ ona nie miała wyjścia i musiała skorzystać z zaproszenia dziwaka w gaciach w serca.
- No więc... - zaczęła w przejściu, ale mężczyzna pogonił ją dalej w głąb mieszkania.
- Wejdź do salonu, tam zagłuszę ich odbiorniki i będziemy mogli porozmawiać.
Dziwak wyminął ją i wskazał drogę do wspomnianego pomieszczenia. Salon wyglądałby zupełnie normalnie, gdyby na każdej możliwej powierzchni nie ustawiono przynajmniej jednej anteny. Clary cieszyła się, że facet miał na tyle oleju w głowie żeby otoczyć się „różkami”, jak zwykła nazywać ten typ anten, nie zaś satelitarnymi czy też zwykłymi telewizyjnymi.
- Tutaj jesteśmy poza ich radarami i podsłuchami. Anteny wprowadzają zamęt w ich systemach.
- Aha, na pewno zapamiętam. - dziewczyna skinęła głową udając zainteresowanie i usiadła na bardzo niewygodnej sofie w okropne kwiaty.
- Widzisz, od dawna wiem o obcych i tym, co robią. Ta okropna burza sprzed kilku dni była ich sposobem na ukrycie ich statku!
- Tak, to ma sens. - przytaknęła. - Ale czy poza tym działo się coś podejrzanego?
- Ależ oczywiście! Wydarzyło się wiele dziwacznych rzeczy! Wiem o wszystkich! - zapewnił ją mężczyzna, myszkując po szafkach segmentu. - Gdzie ja to położyłem... O, jest! - wyjął ciemny notatnik i otworzył mniej więcej pośrodku. - Tutaj mam zapisane wszystko, czego się dowiedziałem. Rząd może ukrywać przed nami istnienie Obcych, ale mnie nie oszuka! Tamtej nocy, no wiesz, kiedy tutaj przybyli kilka dni temu, zmarł pan Flitcher. Mieszka na końcu ulicy, pod numerem 45. Mówią, że został porażony prądem, ale ja się nie nabiorę. Był tak uwędzony, jak indyk zostawiony zbyt długo w piekarniku na Święto Dziękczynienia. A oczy miał czerwone i wybałuszone jak królik! Paskudna sprawa. Za to mojej sąsiadce, tutaj obok, papuga całkiem obleciała z piór! Podobnie jak mąż pani McIntosh spod 30. To znaczy on nie opadły z piór, bo ich nie miał, ale stracił wszystkie włosy. To znaczy w ogóle owłosienie. Był wprawdzie całkowicie pijany, kiedy do tego doszło, ale na pewno sam sobie tego nie zrobił.
Tak, tego im było trzeba. Facet może był nawiedzony i uważał, że wszystko to jest winą Obcych, ale przynajmniej wiedział o niektórych mieszkańcach to, czego nie mogliby dowiedzieć się do nikogo innego. A przynajmniej od nikogo normalnego. Może pomysł Jace'a nie był wcale aż tak zły?
- Z kolei staremu Browdenowi tak odwaliło, że musieli go zamknąć w zakładzie! - kontynuował nawiedzony mężczyzna. - Biegał nago po osiedlu nawołując do powrotu do korzeni i natury. Właśnie to zwróciło moją uwagę i zacząłem drążyć temat. Ten facet nie potrafił się obejść bez komórki i komputera!
- To... niesamowite i jest tego tak dużo! - Clary starała się z całych sił brzmieć na naprawdę poruszoną. - Ale jest tego tak dużo! Czy mógłby mi pan to wszystko spisać lub coś? Każdy szczegół może okazać się niezastąpioną pomocą w poszukiwaniu mojego pieska i uwolnieniu go z niewoli kosmitów. - z trudem przeszło jej to przez gardło, jednak potrzebowała wszystkich tych informacji w miarę przejrzystej postaci, a emocjonalne opowieści tego mężczyzny mogły jej tego nie zapewnić.
- Ależ oczywiście! Każda pomoc w pokonaniu Obcych jest mile widziana. Zaraz przyniosę ci ksero wszystkich moich notatek. - rzucił usłużnie facet w serduszkowych gatkach i wytoczył się z salonu.
Clary odczekała chwilę nasłuchując. Skrzypienie schodów wskazywało na to, że jej gospodarz udał się na piętro. Zapewne tam miał sprzęt komputerowy, którego teraz potrzebował. Dla dziewczyny oznaczało to chwilę ulgi i względnej normalności. Uganianie się za demonami to jedno, zaś wiara w UFO to coś zupełnie innego.
- Jace? - szepnęła rozglądając się za swoim niewidzialnym chłopakiem.
- Spokojnie, jestem tutaj. - odezwał się głos spod okna. - Czuwam, obserwuję i uważnie słucham tego wariata. Obcy, też coś! Kto w dzisiejszych czasach wierzy w takie brednie?
- Zdziwiłbyś się, jakie to popularne. Prawdę mówiąc, mam wrażenie, że więcej Przyziemnych wierzy w Obcych, niż w anioły czy demony. To dlatego, że pierwsze wybierasz dobrowolnie, za to drugie wiąże się najczęściej z religią, a z tym się poniekąd rodzisz, więc jest bardziej jak tradycja niż rzeczywista wiara. Większość Przyziemnych nie wierzy w to, co wyznaje.
- To głupie.
- Bardzo „przyziemne”. - dziewczyna wzruszyła ramionami.
Ciężkie kroki oraz skrzypienie schodów przerwały tę krótką wymianę zdań. Gospodarz wrócił do salonu z kopiami swoich zapisków, które wręczył Clary.
- Jeśli chcesz, pomogę ci szukać...
- Nie trzeba! - dziewczyna weszła rozmówcy w słowo. Wolała żeby nie kończył, mając nadzieję, że ta myśl wyparuje z jego szalonego umysłu jeśli jej nie wypowie. - Lepiej podchodzić ich z wielu stron jednocześnie. - kontynuowała widząc zdziwioną minę mężczyzny. Nie chciała go urazić i wolała żeby nie nabrał co do niej żadnych podejrzeń. - Drobne ataki wielu osób osobno są w stanie osłabić wroga i przynieść nam większe korzyści. I nie chodzi tu tylko o atak, ale także o szpiegowanie, inwigilowanie i zdobywanie informacji na ich temat. - bełkotała. - Jak to się nazywało... Taktyka podjazdowa, czy coś tak. - czytała o tym w kilku książkach, więc znała szczegóły, ale nazwy w tym wypadku nie były jej mocną stroną. Zresztą, tego mężczyznę należało przekonać, że jest się cywilem walczącym samozwańczo z najazdem Obcych na Ziemię. Nie musiała brzmieć profesjonalnie, a tylko przekonująco.
- Tak, masz rację! Chyba nawet widziałem to kiedyś na jakimś filmie. - facet zamyślił się na chwilę, a później uśmiechnął do niej szeroko. Zbyt szeroko, jak na jej gust.
- Proszę mi jeszcze powiedzieć, czy jest coś, co powinnam wiedzieć, a czego nie ma w tych notatkach?
- Hmm, nie. Nie wydaje mi się. Wszystkie informacje, jakie zdobyłem zapisałem, żeby przypadkiem nie zapomnieć niczego. W pewnym wieku pamięć zawodzi, a ja nie mogę pozwolić żeby Obcy robili co im się podoba wśród nas! - miał przy tym tak zaciekłą minę, że to nasunęło Clary jeszcze jedno pytanie.
- Od jak dawna się pan tym wszystkim zajmuje? Jest pan taki zorganizowany i w ogóle.
- Och, od bardzo dawna. Wydaje się, że całe wieki. Niech no pomyślę, ile to już będzie? Ach, tak! Od tej ostatniej wielkiej burzy.
Od strony okna doszedł ich jakiś dźwięk. Clary była pewna, że było to prychnięcie wydane przez Jace'a, który nie mógł się powstrzymać i wybuchnął śmiechem. Ona sama była zbyt załamana absurdalnością tego wszystkiego, żeby w ogóle móc się śmiać. Przynajmniej na razie.
- Co to było? - mężczyzna lustrował uważnie salon.
- Mam wrażenie, że to jedna z anten. - dziewczyna próbowała ratować sytuację. - Może Obcy właśnie próbowali nas podsłuchać, ale antena zadziałała i im to uniemożliwiła? Może nawet spowodowała spięcie w ich podsłuchu i stąd ten dźwięk? Tak, dla mnie to brzmiało jak jakieś zwarcie, a co pan o tym myśli? - gdyby udawała, że nie słyszała nic, byłoby to tak podejrzane, że nawet ten niewadzący nikomu wariat zacząłby coś podejrzewać. Wiedziała, że największą głupotą w sytuacjach takich jak ta jest udawanie, że nic się nie stało. To bardzo, bardzo rzadko uspokajało drugą osobę, za to częściej tylko wzmagało jej czujność. - Powinnam już iść. Jeśli to oni, mogą nabrać jakiś podejrzeń i spróbować innych metod podsłuchu, więc lepiej żeby nie widzieli nas razem, bo uznają, że coś knujemy. Niech pan śpiewa, kiedy wyjdzie, żeby ich ogłupić. - zmyślała.
Na szczęście gospodarz w pełni się z nią zgodził. Clary odetchnęła z ulgą mając wymówkę żeby w końcu uwolnić się od tego nadzwyczajnie entuzjastycznego i na szczęście bardzo przyjaznego człowieka. Polubiła go, jednak naprawdę potrzebowała teraz chwili oddechu i pozornej normalności, której na pewno nie zaznałaby zostając dłużej w towarzystwie kogoś, komu demon trochę poprzestawiał w głowie.
Pożegnała się więc wylewnie z pomocnym mężczyzną, podziękowała mu za wszystko i kazała na siebie uważać. Podejrzewała, że jej „nowy znajomy” bardzo szybko o niej zapomni, skupiony na swoim świeżo nabytym wariactwie, co przyjęła z ulgą. Teraz musiała tylko przedrzeć się przez jego notatki, które mogły wiele ułatwić jej i Jace'owi.
- Możesz mi się już pokazać. - rzuciła do swojego chłopaka. Przez chwilę obawiała się, że będzie chciał się z nią drażnić, na szczęście blondyn pojawił się obok niej bez niepotrzebnego komplikowania sprawy.
- Proponuję usiąść w jakiejś kawiarni i sprawdzić, co mamy. - rzucił wskazując na reklamę informacyjną znajdującej się w pobliżu kawiarni, która sądząc po zdjęciu promocyjnym wyglądała całkiem przyjemnie.
- Ale ty stawiasz! - Clary uśmiechnęła się do niego szelmowsko, co na ślicznej twarzy Isabelle wyglądało naprawdę uroczo.
- Umowa stoi, jak długo to ty bawisz się w grafologa. - chłopak postukał palcem w plik trzymanych przez dziewczynę kartek.

- Proszę bardzo. - złapała go za rękę i pociągnęła we wskazanym przez strzałkę kierunku.

3 komentarze:

  1. Witam,
    ha można powiedzieć, że trafili na wariata, ale mają sporo przydatnych informacji...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  2. Hejka,
    wspaniały rozdział, och no to pięknie, można powiedzieć że trafili na wariata, ale jednak mają sporo przydatnych informacji...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  3. Hejka,
    wspaniały rozdział, trafili na wariata... ale zyskali sporo przydatnych informacji...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń