2016/09/09

Fanfiction: Bez ostrzeżenia (część V)


Fanfiction

Tytuł: Bez ostrzeżenia
Część: V
Fandom: Shadowhunters
Gatunek: komedia


*
- Tęskniliście?! - Jace wpadł do salonu Magnusa jak małe tornado. - Co do... - zająknął się marszcząc brwi w wyrazie całkowitego niezrozumienia sytuacji, której był właśnie świadkiem.
Przy niewielkim stoliku na środku pomieszczenia siedziała rozebrana jak do rosołu trójka jego przyjaciół, w tym jego dziewczyna, a przynajmniej jej ciało.
Magnus, Alec i Clary, a raczej Magnus, Alec oraz Isabelle, czyli święta trójca, której nie powinno pozostawiać się bez opieki „osoby dorosłej”.
Magnus w ciele Aleca ubrany był wyłącznie w buty, skarpetki oraz bieliznę, Isabelle w ciele Magnusa zasłaniała krocze poduszką, ponieważ nie miała na sobie nic poza licznymi ozdobami, zaś Alec w ciele Clary, najbardziej ubrany z nich wszystkich, zachował w komplecie dolne części garderoby, z wyłączeniem butów i skarpetek, oraz biustonosz.
- Co to za orgia?! - Jace postąpił kilka kroków w ich kierunku. - To jest chore, zdajecie sobie z tego sprawę, prawda?! Alec, wytłumacz mi, co się tutaj dzieje! - zażądał patrząc ostro na swojego parabatai - I ubierz się! Jesteś moją dziewczyną, na litość boską!
- Hej, nie pozwalaj sobie na zbyt wiele! - Magnus podniósł się z fotela i rzucił blondynowi ostrzegawcze spojrzenie. - To nie jest twoja dziewczyna i zabraniam ci nawet o tym marzyć. - objął Aleca ramieniem, a ten zarumienił się niewinnie. - W tym ciele jest mój chłopak i lepiej żebyś zaczął się do tego przyzwyczajać, jeśli nie masz dla nas żadnych dobrych wiadomości.
Jace otworzył usta, poruszał nimi jak ryba wyjęta z wody i ostatecznie je zamknął.
- W archiwach nie znaleźliśmy zupełnie nic. - Clary postanowiła wybawić swojego chłopaka z opresji. - Rozmawialiśmy za to z Luke'iem i Simonem. Wprawdzie niewiele się dowiedzieliśmy, ale wszystko wskazuje na to, że to pierwszy taki przypadek w historii. Poza tym, tylko wampiry, które spędzały noc w hotelu Dumort ucierpiały, zaś z wilkołakami było trochę inaczej. Oberwało się najwyraźniej wszystkim, ale niektórym w trochę inny sposób niż większości.
- Informacja o wampirach i wilkołakach może okazać się przydatna. - przyznał czarownik i sięgnął po leżące na podłodze spodnie. - Ale do tego, że najwyraźniej mamy do czynienia z całkowitą nowością w Świecie Cieni zdołaliśmy dojść sami.
- Rozbierając się? - Jace uniósł kpiąco brew.
- Nawet nie wiesz jak szeroko potrafi otworzyć człowiekowi oczy jedna partyjka pokera. - Magnus uśmiechnął się zjadliwie słodko. - Chociaż przyznaję, że kiedy wszystkie strony grają żeby przegrać i móc się rozebrać, gra traci cały sens i zamienia się w atrakcyjny koszmar. Niemniej jednak miło spędziliśmy ten czas czekając na waszą dwójkę.
- Alec? - Jace znowu mierzył nieprzyjaznym spojrzeniem przyjaciela. - Chciałeś rozebrać Clary?
Gdyby wzrok potrafił zabijać, blondyn byłby już martwy.
- Miałem do wyboru rozebrać się lub pozwolić żeby oni – wskazał swoją siostrę i chłopaka – rozebrali moje ciało i ciało Magnusa. Wybrałem mniejsze zło. Poza tym, jak widzisz przegrywanie nie idzie mi najlepiej. - zauważył naciągając na siebie koszulkę.
- Może powinieneś uczyć się od Izzy. - cała ta sytuacja bawiła Clary i widać było, że nie ma za złe Alecowi poświęcenia jej ciała na rzecz wspomnianego „mniejszego zła”.
- Nie uwierzysz, ale przegrałam tylko dwa razy. - Isabelle uśmiechnęła się czarująco. - A że miałam na sobie tylko spodnie i koszulę...
- No dobrze, skoro wszystko już sobie wyjaśniliśmy, proponuję zacząć działać. Wiem już gdzie i kogo szukać, więc możemy ruszać.
- Gdzie? Nikt mi nic nie powiedział. - zauważył Jace żywo zainteresowany tematem.
- Wyjaśnimy wam po drodze. - zapewniła go już całkowicie ubrana Isabelle.
- Dajcie mi chwilę, muszę do łazienki. - Alec zerwał się na nogi i szybko zniknął za zamkniętymi drzwiami.
- Nie przejmujcie się nim. Po prostu ma okres.
- Całkiem o tym zapomniałam! Nic mu nie będzie?
- Spokojnie, Clary, będzie żył. Ale przyznaję, że nigdy nie zapomni tej zamiany ciał.
- Za dużo informacji. - Jace pokręcił głową gwałtownie, jakby chciał wyprzeć z pamięci to, co usłyszał przed sekundą. Jego parabatai miał dzisiaj wyjątkowo kiepski dzień.
*
- Jesteś pewny, że to tutaj? - Alec przyjrzał się nieufnie budynkowi, przed którym stali. - Wygląda na stary magazyn.
- To jest stary magazyn, aniołku. Chyba nie sądzisz, że cały sprzęt potrzebny do śledzenia wyładowań atmosferycznych mieści się w kieszeni lub aktówce?
- Skąd mogę wiedzieć? Nasze sensory demonicznej aktywności są wielkości telefonu komórkowego.
- To ludzie, a nie Nocni Łowcy. Nie mają za sobą setek lat badań i pracy nad udoskonaleniami. - Magnus przewrócił oczyma. - Clary, pójdziesz ze mną. Reszta zaczeka tutaj.
- Chwileczkę! Dlaczego akurat wasza dwójka? - Jace nie lubił bezczynności, ale przede wszystkim nie był zachwycony faktem, że czarownik wydaje mu polecenia, jakby został samcem alfa ich małej grupki.
- Osiemnaście lat praktyki życia między Przyziemnymi. - Magnus wskazał na Clary, a następnie na siebie. - Ponad czterysta lat współistnienia z Przyziemnymi. Nie wspomnę już o tym, że jeśli zajdzie potrzeba zrobienia dobrego wrażenia, to nasza dwójka nadaje się do tego idealnie. O Lightwoodach można powiedzieć wiele, ale na pewno nie odmówi się im zabójczego wyglądu, więc...
- Hej, ja też wyglądam zabójczo! - obruszył się blondyn.
- Jestem przekonany, że święcie w to wierzysz, a teraz jeśli pozwolisz... - czarownik zamaszystym gestem wskazał wejście do magazynu.
Clary skinęła głową i pewnym siebie krokiem ruszyła w stronę drzwi. Magnus w mgnieniu oka znalazł się u jej boku, a jego obecność była dla niej pokrzepiająca. Znała go już na tyle dobrze, że czuła się przy nim bezpiecznie i wiedziała, że może mu w pełni zaufać, nawet jeśli on twierdził inaczej.
Wnętrze magazynu było oświetlone przez liczne migające równomiernie diody, światełka, niewielkie żarówki oraz monitory komputerów. Clary była zaskoczona ogromnym wkładem pracy, jaką samozwańczy „łowcy błyskawic” musieli włożyć w stworzenie czegoś podobnego. Zupełnie jak jakiś amatorski Instytut, pomyślała z podziwem. Ileż ludzie nie zrobią dla swojej pasji.
Niski okularnik siedzący przy jednym z komputerów okręcił się na krześle i spojrzał na nich zaskoczony. Najwyraźniej nie spodziewał się intruzów w swoim migającym, skomputeryzowanym świecie.
- Mogę w czymś pomóc? - zapytał spoglądając to na jedno, to na drugie i zatrzymując spojrzenie zdecydowanie dłużej na ciele Isabelle.
- Przekonajmy się. - Magnus uśmiechnął się i kładąc dłoń na plecach Clary, pchnął ją lekko w stronę okularnika. - Mamy kilka pytań dotyczących wczorajszej burzy. Siostrzyczko, wyjaśnisz, o co dokładnie nam chodzi?
Dziewczyna domyśliła się, że nadszedł czas by zrobić dobry użytek z licznych zalet, jakie w tamtej chwili posiadała, toteż uśmiechnęła się do Magnusa skinąwszy głową, a następnie przeniosła całą uwagę na zapatrzonego w nią chłopaka.
*
Zniecierpliwiony Jace był już gotowy wejść do magazynu, kiedy Clary i Magnus w końcu pojawili się w drzwiach niosąc spory plik kser z wykresami, współrzędnymi i objaśnieniami mającymi pomóc im w wyznaniu się z materiałów, jakie z przyjemnością dostarczyli im „łowcy”.
- To było łatwiejsze niż sądziłem. - przyznał wyraźnie zadowolony z siebie Magnus. On i jego towarzyszka szybko przyciągnęli uwagę wszystkich znajdujących się w tamtej chwili w magazynie osób, co zaowocowało masą przydatnych informacji, które naprawdę mogły pomóc im w rozwiązaniu ich nie tak znowu małego problemu.
Teraz, kiedy mieli już w rękach coś konkretnego, znaleźli ustronne, spokojne miejsce, gdzie mogli przedrzeć się przez stertę papierów i powoli opracować dalszy plan działania. Wszystko wskazywało na to, że w samym centrum burzy znajdował się hotel Dumort, co zdaniem Magnusa było bardzo możliwe. Czarownik nie wdawał się jednak w szczegóły, toteż postanowili nie pytać o nic i po prostu przyjęli to podejrzenie za pewnik i punkt odniesienia do dalszej pracy.
- Musimy mieć mapę miasta. - stwierdziła Isabelle, która właśnie przedzierała się przez listę miejsc, w które ostatniej nocy uderzyły pioruny. Zagrali więc w „papier, kamień, nożyce” aby sprawiedliwie wybrać osobę, która będzie zmuszona przetrząsnąć okolicę w poszukiwaniu kiosku bądź sklepu. Padło na Jace'a i jak łatwo było się domyślić, chłopak nie był szczególnie zachwycony swoim zadaniem. Ponieważ jednak nie potrafił udowodnić, że został w jakikolwiek sposób oszukany, zaakceptował swój los, chociaż nie omieszkał wyrazić głośno niezadowolenia.
Blondyn wrócił do przyjaciół po pół godzinie, jeszcze bardziej nachmurzony niż wcześniej.
- Albo mamy tak wielu turystów, że mapy rozchodzą się jak świeże bułeczki, albo sezon na zwiedzanie już się skończył i sprzedaż map przestała się opłacać. Nie musicie mi dziękować, że wychodziłem z siebie żeby ją zdobyć. - mruknął podając Isabelle zwitek zadrukowanego papieru.
- Jace, czy ty ukradłeś ją turystom? - dziewczyna w ciele Magnus spojrzała na niego podejrzliwie znad rozwijanej właśnie mapy. - Ona jest po niemiecku!
- Chciałaś mapę, nie mówiłaś, że musi być po angielsku. Zresztą robiłem, co mogłem żeby znaleźć jakąkolwiek mapę miasta i ta była jedyną, na jaką się natknąłem. To co nas interesuje jest uniwersalne, więc nie wiem w czym tkwi problem.
- Nie o to chodzi, Jace!
- Izzy, on ma rację. Nie ważne stąd mamy mapę. Ważne, że w ogóle ją mamy. - Alec wstawił się za przyjacielem. - Teraz skupmy się na tym, co naprawdę ważne, a Przyziemnym będziemy współczuć później.
Isabelle musiała przyznać bratu rację, ponieważ nie kontynuowała tematu. Zamiast tego skupiła się na zaznaczaniu na mapie najważniejszych miejsc, jak hotel Dumort, Instytut, mieszkanie Magnusa. Clary wskazała jej miejsce, gdzie mieszka Luke, ale nie miała pojęcia gdzie podczas burzy przebywał Alaric, więc wykonała szybki telefon do lidera watahy wilkołaków.
- Dobrze, więc teraz pioruny. Tutaj, tutaj i tutaj... - na mapie zaroiło się od drobnych, zaznaczanych gwiazdkami punkcików, przez co plan miasta przypominał gwiaździste niebo. To niewątpliwie była wyjątkowo gwałtowna burza. - Karetki wyjeżdżały do tych miejsc. - do niektórych gwiazdek dołączyły obejmujące je trójkąciki. - Do tych wzywano straż pożarną, a tutaj, tutaj i tutaj policję.
Jace wpatrywał się w mapę przekrzywiając głowę z lewej na prawą, z prawej na prawą stronę, obszedł pochylonych nad nią przyjaciół dookoła. Mrużył oczy, otwierał je szeroko, próbował nawet robić zdjęcia komórką.
- Nie oświeciło mnie, a próbowałem wszystkiego. - powiedział w pewnym momencie.
- Ponieważ jesteś tępy, nawet jak na Nocnego Łowcę. - Magnus wziął od Isabelle długopis i przykładając go do jednego punktu na mapie zaczął łączyć ze sobą niektóre z zaznaczonych miejsc. - To jeden z bardzo starych i bardzo potężnych pentagramów. Przyjrzyj się mapie teraz. Tutaj wzywano karetki...
- Szczyt ramion pentagramu. - zauważyła Izzy.
- Straż... - Magnus sunął palcem dalej.
- Pięciokąt – Clary zaczynała powoli rozumieć.
- Tutaj jest Instytut. Znajduje się na linii znaczącej ramię i podejrzewam, że na niej też były wasze pokoje.
- Mój znajduje się tutaj, poza gwiazdą. - zauważył Jace - To dlatego jestem sobą.
- Brawo Sherlocku. W końcu to łapiesz.
- No dobrze, ale to jeszcze nie wszystko, prawda? - Clary spojrzała na Magnusa z mieszaniną nadziei i strachu.
- W rzeczy samej, to dopiero wierzchołek góry lodowej. - przyznał.


Isabelle Lightwood Moodboard

3 komentarze:

  1. Witam,
    coraz bardziej mi się to podoba, ta burza była potężna, a ten pokerek...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej,
    o fantastycznie... coraz bardziej jestem ciekawa tego, ta burza naprawdę była potężna, a ten pokerek... ;)
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej,
    a tak ten pokerek... ;) opowiadanie coraz bardziej mi się to podoba, burza była naprawdę potężna...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń